KlUb MiŁoŚnIKóW JeŻyCjAdY MaŁgOrZaTy MuSiErOwIcZ
FoRuM MiŁośNiKóW JeŻyCjAdY M. MuSiErOwIcZ
Forum KlUb MiŁoŚnIKóW JeŻyCjAdY MaŁgOrZaTy MuSiErOwIcZ Strona Główna
FAQFAQ  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ProfilProfil  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  GalerieGalerie  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości  ZalogujZaloguj 

Moje wypociny XD

 
Odpowiedz do tematu    Forum KlUb MiŁoŚnIKóW JeŻyCjAdY MaŁgOrZaTy MuSiErOwIcZ Strona Główna -> Inwencja własna
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Autor Wiadomość
drozd12




Dołączył: 10 Lut 2007
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: jestem?

PostWysłany: Sob 12:29, 10 Lut 2007    Temat postu: Moje wypociny XD

Tutaj są wszystkie moje dzieła.

Opowiadania:

Serek i jego przygody, czyli Bakoma

Serek spał smacznie na sklepowej półce, kiedy obudził go ostry głos kierowniczki działu:
-A co tu tak mało białego sera? Dawajcie dostawę! Biegusiem!
„No tak” - pomyślał Serek - „Znowu chcą mnie zgnieść.”
Kartony z mlekiem rozpychały się po prawej stronie, a po lewej miał Serek Danonki i Bakusie. Z tymi przynajmniej można było pogadać. Zawsze miały opinię o wszystkim, co się dzieje w sklepie. Tak i teraz:
-I co Serek? Znowu chcą Cię zgnieść, tak?
-No, tak. Ale wiesz Danonku, jakoś idzie.
-Dokładnie, ale mówmy ciszej. Bakusie jeszcze drzemią. I my spróbujmy.
Po godzinie, kiedy sery i serki smacznie spały, sklep otwarto. Do budynku wsypał się tłum ludzi. Gwar obudził głęboko uśpionego Serka, który od razu się rozłościł. Niegrzecznie odburknął do kartonu mleka, które rozpychało się obok.
-Co to? nie rozpychaj się tak grubasie, nikt cię tu nie prosił.
-Patrzcie państwo! Takie to małe, a jak się rozpycha! Wolałbym stać obok jogurtów, a nie obok maluchów, ale nie narzekam.
Tak rozmawiając ze złośnikiem, Serek doczekał się końca kłótni - to akurat po ten karton sięgnęła miła starsza pani. Nie była ładna, ale w tym momencie wydała się Serkowi nieomal piękna. Niestety. Po pewnym czasie inna pani zabrała kilka Bakusiów i Danonków.
Nadeszło popołudnie. Pewną część nabiału już wykupiono. Serkowi wydawało się, że tylko on pozostał na półkach. Co prawda, miał teraz więcej miejsca, ale czym jest miejsce w porównaniu do serdecznych przyjaciół?
„Czemu nikt mnie nie wybiera?” - zastanawiał się Serek - „Czy nie jestem biały i świeży?”
Na szczęście (lub nieszczęście) Serka do półek z nabiałem podeszła pani z dziewczynką i zaczęły się przyglądać białym serom.
-Mamo, a ten? - spytała Asia (bo tak miała na imię dziewczynka) .
-No, nie wiem Asiuniu. Nie jest trochę zgnieciony?
-Właśnie. On jest taki smutny. - Asia najwyraźniej posiadała sporą wyobraźnię.
-Dobrze, ale ty go będziesz jadła.
-Tak, tak.
W ten sposób Serek trafił do sklepowego wózka. Wkrótce dołączył do niego duży zielony ogórek, którego Serek powitał:
-Dzień dobry, Ogórku. Jestem Serek.
-Miło mi Cię poznać. - Ogórek był najwyraźniej grzecznym warzywem.
Do wózka trafił jeszcze chleb, płatki śniadaniowe, kilogram jabłek i ciastka czekoladowe. Wszystkie produkty były miłe. Aż do czasu kiedy dołączył do nich Popcorn. Od razu zaczął się awanturować:
-Posuńcie się maluchy. Więcej miejsca dla Króla. - widać Popcorn miał wielkie ego.

Niby scenariusz

W kącie chaty siedzi przestraszona dziewczynka. Ma około 12 lat. Cała izba jest zakurzona. Piec, stół, krzesła, nawet ubrania. Wszystko jest szare i brudne. W drugim kącie izby, na krześle siedzi matka w ciąży. Haftuje coś. Obraz za oknem wskazuje na przedwiośnie. Nagle drzwi się otwierają i wchodzi pijany ojciec. Zatacza się i głupio się śmieje. Dziewczynka podbiega i przytula się do ojca:
,,Tatusiu, jak dobrze, że już jesteś! Czekałam na Ciebie!”
Ojciec odpycha ją i pada na pryczę. Matka wstaje i mówi:
,,Ty, moła dobrze wisz, że jak ojciec po pijanemu do domu, to lepij, żeby mu w paradę nie wchodzić.”
Matka z ciężkim westchnieniem siada na krzesło, a dziewczyna zaczyna myć naczynia. Nagle przez izbę przemyka mysz. Dziewczyna podskakuje i upuszcza gliniany garnek. Hałas tłuczonego naczynia budzi głęboko uśpionego ojca:
,,No co ty głupia wyrabiasz?! Pytam sie co?! Ciebie ucze nie odpowiadać ojcu?! No odpowidz!!!”
Ojciec uderza dziewczynę pięścią, w żołądek i popycha ją na ścianę. Wychodzi z chaty. Dziewczyna szlocha, ale przerywa jej matka:
,,Lepij byś jaki obiad ugotowała, Maryna, a nie ryczysz i ryczysz!”
Matka popycha dziewczynę i wraca do swojej pracy. Maryna wychodzi na środek. Kurtyna opada. Zostaje tylko Maryna. Zaczyna smutno, melodyjnie śpiewać:
,,Ojciec mnie bije, matka popycha,
takie jest moje życie.
Ciągłe cierpienie, ból i udręka,
to są codzienne kłopoty.
Ojciec wciąż pije,
potem popycha i bije…
Odkąd matula nosi dzieciaka,
stała się zła i nerwowa…”
Kurtyna podnosi się. Widać duży, nieco zaniedbany, pełen kwitnących drzew i kwiatów ogród. Maryna siada z boku, z lewej strony i skubie źdźbło trawy. Matka trzyma na kolanach chłopca. Obok siedzi ojciec. Rodzice cicho się śmieją. Maryna wychodzi na środek i zaczyna śpiewać:
,,Ach, me serce biedne i niechciane,
matka nie pamięta i ojciec tak samo.
Brat zajął ich głowy i serca,
dusze ich omotał szalem
zapomnienia,
o tej starszej córce wymazał
wspomnienia…
Biedna ja, ach biedna,
niechciana Maryna…”
Dziewczyna kończy grobowym głosem i wybiega w głąb ogrodu zanosząc się płaczem. Opada kurtyna. Rodzice Maryny wychodzą z lewej strony, wpół objęci. Zatrzymują się w połowie sceny. Każde z nich trzyma w wolnej ręce pustą butelkę… Śpiewają:
,,Kilka lat minęło,
O, ooo, ooo…
Wyrosła, wyrosła ta nasza
dziewczyna.
Chłopa se znalazła ta nasza
Maryna.”
Ojciec idzie dalej. Zatacza się i głupkowato się śmieje. Wychodzi za kulisy z prawej strony. Matka jednak odrzuca butelkę i otrząsa się. Jej głos jest pełen surowych, stanowczych nutek, ale jednocześnie słychać w nim matczyną troskę i miłość. Patrzy gdzieś w dal. Jej twarz przybrała anielski wyraz. Maluje się na niej wyraz czułości. Zaczyna śpiewać:
,,Biedna jest ma córka,
co ma teraz ślub…
Ślub jej będzie skromny,
życie jeszcze bardziej…
A posag to będzie
stół, krzesło i garnek,
miska, kołdra, ścierka.
Tylko to dostanie,
ja zaciągnę pasa
no i będę żyć…”
W przystrojonej kwiatami gospodzie siedzą goście weselni. Jedzą, piją… Maryna podnosi się z ławy i staje na przedzie, po środku. Za jej plecami, ale przed gośćmi opada cienki, biały tiul. Maryna zaczyna śpiewać:
,,Jednak się myliłam,
jednak ktoś mnie kocha.
Mój mąż nowy, tak…
Więc i mi dane jest poznać
smak szczęścia, miłości
i zrozumienia…
Czuję, że z nim,
z wybrańcem mym,
będę szczęśliwa…
Nowa droga życiowa,
nowa, własna rodzina,
której jestem seniorką…
Będę najlepszą żoną,
taką anielsko dobrą,
no i wyrozumiałą…”
Tiulowa kurtyna podnosi się. Na sali nikogo nie ma. Maryna przechadza się. Tu podgryza ziemniaka, tu łyknie łyżkę zupy. Nagle wybiega z sali.

Przerwa

W nowym domu Maryny. Minęło kilka lat. Widać to po twarzy Maryny. Po jej zmęczonych oczach. Po wyniszczonych, spracowanych dłoniach. To już nie wystraszona dziewczynka, ani nie roześmiana narzeczona. To kobieta. Kobieta doświadczona życiem. Kobieta, która nie ma co włożyć do garnka.
W izbie stoją dwie prycze, stół, krzesło, piec, kilka garnków i … kołyska z malutkim chłopczykiem. Maryna zaczyna śpiewać:
,,Ach, me życie okrutne,
jak mnie ciężko
doświadczasz!
Dwójkę dzieci
straciłam…
A ten tutaj, mój kochany,
podzieli ich los…
Biedę klepię, to straszne…
Do garnka
nie ma co włożyć.
Tam, w mym domu
rodzinnym
było lepiej niż
tutaj.
Z pryczy siano wyłazi…
Mąż mnie bije,
popycha…
Tutaj jest gorzej niż
w domu…”
Maryna siada na krześle i kryje twarz w dłonie. Płacze. Do domu wchodzi mąż. Maryna natychmiast podrywa się z krzesła.
Mąż (podniesionym głosem):,,Gdzie obiad?! No pytam gdzie obiad?!”
Maryna: ,,Jaki obiad? Nie mam co do garnka włożyć. W tym domu nie można nawet kromki chleba znaleźć. Może gdybyś nie przepijał ciągle to kawałka ziemi, to jakiegoś sprzętu domowego to by był obiad. Tak właściwie to sam siebie pozbawiasz posiłków!”
Mąż chwyta za siekierę do rąbania drewna i uderza Marynę w okolice serca. Dziewczyna upada, a z lewego boku sączy się krew. Mąż wychodzi leniwym krokiem z domu. Martwa Maryna leży. Z kołyski dobiega cichutkie kwilenie niemowlaka. Nie ma nikogo w domu, kto by go pocieszył…

Przerwa

Ciało Maryny nadal leży na ziemi. Maryna-duch stoi obok ubrana w białą, postrzępioną u dołu suknię. Śpiewa:
,,Ach, mój żywot okrutny
nareszcie dobiega końca…
Lecz jeden szczegół
mnie martwi…
A mianowicie
mój mały…
Czuję, że mąż mój
przepije
całą ziemię i dom ,
wszystkie sprzęty, ubrania.
A mój mały chłopczyk,
moja mała pociecha…
On z głodu umrze
i z zaniedbania…”
Śpiewając, Maryna wychodzi na przód, a potem odsuwa się na bok. Tymczasem kurtyna opada, a kiedy się podnosi oczom widzów ukazuje się obskurna knajpa. Widzimy też stół, przy którym siedzi mąż Maryny i jeszcze kilku mężczyzn. Mąż daje barmanowi kilka sukienek i garnków, w zamian za trzy butelki najtańszego alkoholu. Maryna (nadal stoi z boku) znów zaczyna śpiewać:
,,A więc tak jak myślałam,
więc przepija me rzeczy…
A gdy go jeszcze kochałam
był on innym człowiekiem.
Teraz będzie pijany,
będzie głupio się śmiał…
Dół wykopie głęboki
bez ceregieli me ciało
wrzuci…
Bez żadnego pogrzebu.
Dom przepije,
majątek…
Wszystko straci
doszczętnie…
A mój ogród, ma duma
całkowicie zmarnieje…
Jest jeszcze mój
synek, moja mała
pocieszka.
Mąż go zaniedba…”
Kiedy Maryna zaczyna śpiewać o losie syna, kurtyna opada. Na scenie zostaje Maryna. Powili przechodzi na lewą stronę. Kurtyna podnosi się. Widzimy chatę Maryny. Jej ciało wciąż leży na podłodze. Jest noc. Z kołyski nie dobiegają żadne odgłosy. Nie widać, żeby coś się w łóżeczku ruszało. Maryna podbiega tam na palcach i chwilę nie może utrzymać równowagi, chwieje się. Zaczyna szlochać. Nadal płacząc, śpiewa:
,,Noc jest ciemna gwieździsta,
synek płakał szloch, szloch.
Coraz ciszej i ciszej chlip, chlip.
W końcu przestał szloch.
Jego żywot dobiegł końca,
cierpienia ustały…
Bardzo chciałam
mu pomóc,
ale się nie udało.
Ach, me życie było
pełne kłamstw
i cierpienia…
Gdy mała jeszcze byłam
traktowano mnie
jak popychadło…
A gdy znalazłam
mą miłość,
przynajmniej tak
mi się zdawało,
bo to nie człowiek był,
a zwykły łotr…
Po ślubie wciąż
cierpiałam…
Byłam bita, wciąż bita…
Mąż przepił dom,
ogród, majątek cały…
Zabił, zagłodził
dzieci me.
Mnie samą skazał
na śmierć…
Całe życie me
było cierpieniem…
Same kłamstwa,
potyczki
i niepowodzenia…”
Śpiewając, Maryna opada na kolana. Klęcząc pomstuje nad losem. Przeklina życie. To tylko niewyraźny bełkot, ale można wyczuć, że ma pretensje do życia. Kurtyna opada.

Tytuł: ja

Czy to ja?
Czy nie ja?
Chodzę po ulicy,
patrzę,
płaczę.
Czy to ja,
czy to ktoś inny?
Kim jestem?
Dzieckiem?
Może tylko pyłkiem we
wszechświecie?
Ja...

Okruchy

od jego drżenia,
we mnie:
niepewność,
obawa

mała łza
jak górski
wodospad
po policzku
spływa

ja,a za
mną
plącze się
las rąk
i nóg

oświetlam
wszystko,
a sama
jestem
ciemnością
psssyt
i światło
zgaslo,
ciemność obustronna

radość
wielka
jak maleńka
kropelka
spłynęła na mnie
i świat

każdy z nas
idzie
idzie
drogą ku nieuniknionemu,
ku śmierci

kłopoty
sprzeczki
drobne usterki
w mechaniźmie
jakim jest
człowiek

listopad
to czas
gdy
człowiek
przyjaciół traci;
bezsilny na
zło ludzkości
i świata

sam
jeden
w bezdennym oceanie
nicości
i
marzeń

idę śladami
swoich
stóp
to teraźniejszość
ja jestem
ponad
tym

"Planeta chłopaków"
krążę po
niej
oglupiała,
zagubiona,
opuszczona;
wszystko obce
i nijakie
sama jedna
idę
w dal

Święta,
jak białe płatki
śniegu
przychodzą
z Nieba
nagle
czar prysł
zgasła gwiazdka magii i Świąt
nastroju
nienawiść i obojątność
przodują
w pierwszej parze serc
ludzkich

nie to,
co nieuchwytne
i bardzo
nadzwyczajne,
lecz to,
co proste,
zwykłe
jest
tak poszukiwane

senne marzenie
nie osiągalne
dla
nas wszystkich
jednak czeka
na co?

zawieszona
pomiedzy dwoma
światami -
życiem
a marzeniem

jak rumak
dzikie
do ujeżdżenia czekają
wspaniałe

ja spowita
mgiełką tajemniczocy
i woalem zadumy
nieznana
dla siebie samej
i całego świata

Jak pomka wypompowana,
Jak straszny cień człowieka
Tak mi się żyć odechciewa,
Bo nigdy nie będę szczęśliwa

ALBO

Jak pomka wypompowana,
Jak straszny cień człowieka
Tak mi się żyć odechciewa,
Bez ani ksztyny szczęścia

Hasełka i zwroty

"Witamy w Pastuszkowie!"
"Mimmin, Mimmin" (chodzić i powtarzać!)
"Kurcham, churcham" (na każdy zwrot TYM odpowiać!)
"Ninuchachachachacha..."
"Cierpię na chroniczny brak skarpetek"
"Glu, glu" (na każdy zwrot TYM odpowiać!)
"Kuken, chuken" (chodzić i powtarzać!)

Sny

"Robale"
"Stary dwór"
"NASA - zmaina kontynentów"

Bez działu

"No, więc z nożyczkami do paznokci jest taka sprawa, że trudno je znaleźć. Ale są."
"- Czy mamy coś ciekawego do jedzenia?
- Hmmm... Nie...
- A więc pozostał nam tylko głód."
"- Ciekawe co może znaczyć >>sampaquita<< ?
-Nie wiem, ale ładnie pachnie."

"Oda do...ciepłego łóżka

O, ciepłe łóżko!
Moja ostojo!
Codziennie czekam na jeden moment -
gdy w twe głębiny zaryję się!
I z książką ciekawą,
Wśród pierzyn i jaśków
Leżę szczęśliwa oraz rozgrzana.
O, ciepłe łóżko!
Mój przyjacielu!
Ty mnie rozumiesz,
Rozgrzewasz dzień w dzień.
Ja w twoim centrum leżę
malutka, cieplejsza nawet
od stu piecy!"

Uznacie mnie za głupią i psychiczną, ale do jednego z sylwestrowych balonów wlałam wodę i zamroziłam. Balon ma imię Ania. Reszty nie muszę wyjaśniać (mam nadzieję)!

Dzieci Ani:
1. Zosia
2. Tomek
3. Lila
4. Emilka
5. Tymek
6. Cymek
7. Tereska
8. Marta
9. Mateuszek
10. Julia
11. Judasz
12. Fylda (szwedzko brzmi; sama je wymyśliłam)
13. Milka
14. Mojżesz
15. Dominik
16. Magda
17. Hiob
18. Dujawica

Śmiało czytajcie. Hej, przecież ja to pisałam. Wy musicie tylko przeczytać Twisted Evil !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu    Forum KlUb MiŁoŚnIKóW JeŻyCjAdY MaŁgOrZaTy MuSiErOwIcZ Strona Główna -> Inwencja własna Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Design by Arthur Chen for Arthur Forum
Regulamin